Wpływ koronawirusa na sektor bankowy ma znacznie dalej idące konsekwencje niż do pewnego stopnia ograniczone, konsumenckie zaufanie do gotówki. Wirus przenosi się nie tylko na banknotach, ale przede wszystkim na podejściu klientów do tradycyjnie rozumianej bankowości. Nowe modele biznesowe powoli, acz skutecznie wypierają klasyczne formy prowadzenia biznesu. Widać to było przed kryzysem, coraz mocniej widać to także w jego trakcie.
Rządy zamknęły globalną gospodarkę i wprowadziły ją w stan awaryjnego działania. Skutkiem tego wiele biznesów musi liczyć się z bardzo poważnymi ograniczeniami, a część z nich upadnie. Banki także odczuły powagę sytuacji. Nie jest przy tym powiedziane, czy obecny kryzys nie wymusi na nich kolejnych zmian w sposobie prowadzenia biznesu i kontaktów z klientami.
Jak koronawirus podgryza banki
Zaczęło się od marcowych obniżek stóp procentowych, ograniczających zyski banków. Potem przyszła globalna kwarantanna, a więc zamykanie oddziałów i załatwianie wszystkich operacji bankowych z poziomu strony internetowej lub aplikacji. Kontakt z klientami odbywa się telefonicznie lub za pomocą chatów, co też nie zawsze ułatwia sprawę. Jakie są tego konsekwencje?
Szacuje się, że samo tylko obniżenie stóp procentowych obniży zyski banków o około 10%. Banki zmieniają oprocentowanie kredytów oraz depozytów, co bezpośrednio uderza w klientów. Którzy z kolei mogą szukać alternatyw w postaci produktów alternatywnych do klasycznego rynku bankowego.
Takie aplikacje jak Revolut i inne, oparte na technologii blockchain rozwiązania, skutecznie zabierają rynek dużym graczom. deVere Group już 30 marca podało, że wzrost zainteresowań alternatywnymi bankami wzrósł o niebagatelne 72%. W tydzień. Ma to naturalnie związek z ograniczeniami związanymi z prowadzeniem normalnych operacji bankowych, ale przede wszystkim z adopcją innego, bardziej „domowego” stylu życia. Zakupy online, mikrotransakcje w grach wideo, zasilanie kont serwisów streamingowych, nawet hazard online. Wszystko to w mniejszym lub większym stopniu wymaga dzisiaj posiadania telefonu. Jest przy tym szybsze i znacznie wygodniejsze niż kontakty z tradycyjnymi placówkami bankowymi. Do tego stopnia, że użytkownicy kart Revolut rzadko zdają sobie sprawę z tego, że pomoc techniczna obsługiwana jest przez… bota. Żeby porozmawiać z człowiekiem, trzeba w oknie chata wpisać „live agent”. To pokazuje skalę wyzwania.
Aby spełnić narastające oczekiwania klientów, banki muszą być i są coraz bardziej elastyczne. Przekładają daty spłaty kredytów, ograniczają swoje prowizje, nie raportują braku spłaty rat do biur kredytowych. Jak informuje New York Times, w ten sposób pomaga konsumentom już kilka najbardziej znanych banków Ameryki.
To może jednak nie wystarczyć. Istnieje wiele aplikacji które w czasach koronawirusa pomagają za darmo. Takie produkty jak Adjoint, Posh, AirWallex, Edea czy Hydrogen skutecznie podcinają gałąź na której „siedzą” banki.
Tradycyjna bankowość zawsze kojarzona była z pewnością i stabilnością. W dzisiejszym czasach coraz mocniej kojarzyć się może z ociężałością w dostosowywaniu się do dynamicznie zmieniających się trendów. Fintech doskonale to pokazuje. Niektóre banki radzą sobie z tą sytuacją przejmując konkurentów, niektóre opracowują własne, wewnętrzne rozwiązania. Koronawirus przyspieszył postępującą ewolucję rynków finansowych i w lepszej sytuacji postawił te banki, które już wcześniej przygotowały się na zmieniające się przyzwyczajenia i potrzeby klientów.
Bankom udaje się przekonać klientów, że nie ma problemu z ich płynnością finansową, a ich oszczędności są bezpieczne. Nie jest to jednak zasługą samych banków, a okoliczności. Kryzys roku 2008 spowodowany był działaniem samych banków, obecna trudna sytuacja jest wynikiem zewnętrznych okoliczności. Trudno więc tu mówić o spektakularnych działaniach samego systemu finansowego. Banki działają, bo wcześniej wprowadzono wiele mechanizmów zabezpieczających. Najbardziej namacalnym z punktu widzenia użytkownika indywidualnego działaniem jest podniesienie przez banki limitu płatności bezgotówkowych do 100 zł. Z punktu widzenia klienta firmowego takim działaniem są gwarancje państwowe w odniesieniu do kredytów firmowych.
Bankowa komunikacja w czasach zarazy
Niektórzy przedsiębiorcy narzekają, że są banki, które wykorzystują sytuację, by podnosić oprocentowanie kredytów. Podmioty finansowe krytykowane są także za niekorzystne zapisy w umowach, które narażają przedsiębiorców na ponoszenie dodatkowego ryzyka związanego z prowadzeniem działalności w czasach kryzysu. Nawet, jeśli działalność ta wpisuje się w ramy dozwolonej przez rząd, a firma taka może być normalnie otwarta. Dzieje się tak chociażby w Wielkiej Brytanii. W takiej sytuacji tym bardziej należy przemyśleć komunikację marketingową. Dostosować oferowane programy pomocy przedsiębiorcom i użytkownikom indywidualnym do ich potrzeb. Poinformować ich w sposób, który z szacunkiem podejdzie do ich prawdopodobnej, trudniejszej sytuacji. Do tego nie wystarczą komunikaty w aplikacjach bankowych. Przy tak rozbudowanej bazie klientów i wadze problemu, przydaje się mass mailing. Tworzenie dedykowanych, zautomatyzowanych kampanii marketingowych przy użyciu sprawdzonego systemu przydaje się w takich sytuacjach najbardziej.
Odpowiedz